10 stycznia 2010
|
Problem zaśmiecenia przestrzeni wizualnej miast w Polsce jest znany i Wrocław nie jest od niego wolny. Zapewne nie jest u nas tak strasznie jak w Warszawie na przykład, ale dobrze nie jest też. Zwłaszcza okolice Rynku, które dla umieszczających wielkoformatowe reklamy na rusztowaniach są czymś w rodzaju najlepszego czasu antenowego w telewizji, mamy najbezczelniej obwieszone.
Czasem, ostatnio, z boku dostrzec można informację, iż dochód z tej reklamy służyć będzie remontowi danej kamienicy. No kto ma się na to nabrać, jeśli widać, że dom ma świeżo odmalowaną elewację (ukrytą aktualnie za siatką z billboardem)? Forsa przede wszystkim. I tu takie obwieszenie centrum miasta jak najbardziej komercyjnymi reklamami nie przeszkadza ani konserwatorowi miejskiemu, ani miejskiemu architektowi. Ale spróbuj człowieku ustawić sobie przed swoją knajpką na peryferiach jakieś stoliki i krzesełka bez uzgodnienia i opłacenia zgody w urzędzie...
Mają, co prawda, te wielkie fotografie ciekawe aspekty - tworzą nieoczekiwane niekiedy i niezamierzone zestawienia, kontrasty. Przyciągają wzrok mężczyzn (byle nie za kierownicą), mimo że bielizna raczej dla kobiet jest reklamowana. Miasto jest o każdej porze roku rozerotyzowane. Zresztą i nagie męskie torsy się zdarzają. Ale mimo tych estetycznych aspektów, gotów byłbym zagłosować za zakazem nachalnego umieszczania takich reklam tam, gdzie miasto swymi budowlami jest atrakcyjne i basta!
Śmietnika obrazów-reklam nie da się już chyba usunąć poza nasz wzrok. Nie zauważamy (przynajmniej świadomie) tego bałaganu. Tworzy go zresztą mnóstwo elementów współczesnego życia miasta i cywilizacji: słupy trakcyjne, lampy, znaki drogowe, drogowskazy, słupki, słupeczki, słupuńki, budy i budeczki, wozy, auta i wraki.
Może zatem w naszej lądowo-nadrzecznej metropolii statek pełnomorski jest znakiem pożądania wód szerokich?
W Warszawie para ludzi założyła blog temu problemowi, tam jeszcze większemu, poświęcony (www.mojemiastoawnim.pl). Odnieśli sukces o tyle, że przyjął ich nawet minister Zdrojewski, nasz człowiek! A co u nas panie ministrze?
O tablicy z literą W z 1606 r. nadal nic nie wiem - spoczywa na komendzie policji?
Entenmark
|
niedziela, 15 stycznia 2012
Z kartonowego archiwum 24 (Miasto reklamożerców)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz