niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 41 (W tę i w tę Chopin...)


03 listopada 2010
Zbliża się do końca Rok Chopinowski. Może nie uda się zrealizować p. Wandzie Ziembickiej (z komitetu Rafała Dutkiewicza) jej banalnego, co zauważyli co poniektórzy decydenci (p. Broda), pomysłu na jeszcze jedno uczczenie Wielkiego Kompozytora. Pani redaktor podobałaby się... ławeczka... z pozytywką. I ze skarbonką na biednych Janków Muzykantów (i zapewne Janeczki Muzykantki). Istnieje pewien opór w mieście wobec idei ławeczek, których już wiele w Polsce, więc może nas to szczęśliwie ominie. 
Niestety, rzutem na taśmę udało się "ubogacić" miasto dwoma pamiątkami publicznymi owego Roku. Na ulicy Oławskiej czyjeś zamówienie zrealizował artysta Chromy z Krakowa, któremu już zawdzięczamy niezłe zepsucie jednej z kaplic w kościele św. Elżbiety. Chopin bywając przejazdem we Wrocławiu, przemieszkiwał w gospodzie gdzieś w tej okolicy. Nie wystarczyłoby jednak umieszczenie jakiejś tablicy lub plakiety na elewacji domu stojącego najbliżej miejsca, gdzie stał ten "Ruciany wianek", jak nazywał się zajazd? Oławską traktuje się już jak jakąś półkę nad kominkiem lub telewizor, na którym niegdyś chętnie stawiało się dla dekoracji szklaną rybę albo np. zajączka grającego na bębenku, wykonanego z kapsli po piwie! Co jeszcze prócz fontanny, zarysu bramy oławskiej, krasnoludków i Chopina może tam się pojawić? Czy upamiętnieniu  przelotnych pobytów kompozytora  we Wrocławiu nie służył dostatecznie jego nadnaturalnej skali pomnik w Parku Południowym?
Niestety (po raz drugi), udało się 17 października odsłonić tablicę pamiątkową poświęconą Chopinowi, ale nie na jakimś domu, lecz na przyporze zachodnio-północnej wieży katedralnej! 
  

Frycek nawet w katedrze najprawdopodobniej był, znał jej kapelmistrza Schnabla. I tyle. Jego krótki, wrocławski występ w sali nieistniejącego już dawno hotelu przy ul. Biskupiej odbył się daleko stąd - wbrew nazwie ulicy. Czy każdy kościół, do którego zajrzał musi mieć przylepioną tablicę ku jego czci? Czy nie wystarczy ściana wytapetowana czarnymi tablicami pod emporą kościoła św. Elżbiety, czy nie wystarczą już tablice mocowane wewnątrz katedry (co jeszcze gorsze!). Wyobraźmy sobie, że uroczy zakątek między przyporą wieży, słupem z reflektorami oświetlającymi wieżę i odlaną w brązie miniaturą katedry na granitowym postumencie z tabliczką informacyjną o monitoringu... ozdobią kolejne płyty.
  
Na pewno jakieś tablice tam jeszcze by się zmieściły, nadejdą kolejne rocznice, przypomną się sławni Polacy, co byli pod katedrą. Z pewnością jakiś krasnoludek, np. wspinający się po murze... ha, ha, ha... jakie to byłoby zabawne. 
W tej chwili mamy już na zewnątrz katedry cztery tablice informacyjne - dwie z pleksi, jedną z piaskowca (widać na fotografii, na przyporze z lewej) i tę z Chopinem. 
Tablicę dla Chopina wystawili jacyś "Wrocławianie". Pytam: kim oni są? Może to komitet wyborczy jakiegoś kandydata? Elewacje zabytku podlegają ochronie konserwatorskiej. Czy czyjś pachnący prywatą interes musi być afiszowany na najważniejszym zabytku miasta?
A wczoraj (2.XI) w galerii Entropia, bez większego rozgłosu, uczczono skromnie i na małych instrumentach Rok Chopinowski. Wrocławski zespół Małe instrumenty odegrał 12 wariacji na szopenowskie tematy. 
  
Było niewymuszenie, radośnie, tłumnie, ale bez oficjeli, i dzieci były zainteresowane.
Nie wiem, co bardziej spodobałoby się Chopinowi. Może i tablica, ale czy Wielki Kompozytor musi być nieomylny?

Entenmark
Entenmark (23:51)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz