niedziela, 15 stycznia 2012

Z kartonowego archiwum 60 (EKK)


09 września 2011
Po jednej stronie Wrocławia stoi okrągła budowla, po drugiej stronie miasta stanęła inna, sprawiająca wrażenie okrągłej. W pierwszej właśnie otwarto w czwartek po południu Europejski Kongres Kultury.
W sobotę, w tej drugiej będą walczyć Kliczko z Adamkiem. Czy to przypadkowa zbieżność form i skali budowli oraz czasu trwania kongresu i pojedynku bokserskiego, "najważniejszego w XXI wieku", jak powiedział jakiś dziennikarz sportowy? Nikt może od czasów Stanisława Tyma jako oficera kulturalno-oświatowego w "Rejsie" nie podjął takiego ryzyka połączenia obu kultur - tej wysokiej i tej fizycznej. Stanie się, ba! już się staje to faktem w naszym mieście.
Nasza improwizacja kulturalna zadziałała! Choć pawilon akredytacyjny w ponad godzinę po oficjalnie podanym czasie jego uruchomienia (8 września) był ciągle dopiero budowany, choć w dniu otwarcia robotnicy nadal jeszcze biedzili się z konstrukcją pawilonu z plastikowych pudeł, choć na 1,5 godziny przed inauguracją spawano (?) tory przy moście Zwierzynieckim, powodując korki, to jednak Kongres rozpoczął się jedynie kwadrans po czasie.
  
Przemawiało sześć osób. Pan prezydent RP w swoim stylu, tzn. z anegdotą; pan przewodniczący parlamentu europejskiego Jerzy Buzek, swobodnie, acz z dużą dozą poprawnej unijnie propagandy; pan marszałek sejmu Grzegorz Schetyna, swojsko, z lokalnym patriotyzmem i przywołaniem Pomarańczowej Alternatywy, co patos z młodych opozycjonistów spuszczała; pani unijna minister kultury z Bułgarii, która się jakoś nie wpasowała w resztę męskiego towarzystwa na scenie; pan minister kultury Bogdan Zdrojewski, ciepło, od siebie, z wnętrza kultury, kompetentnie i pod względem oratorsko-językowym najlepiej. W ostatnim zdaniu dokonał otwarcia i poprosił o głos pana prezydenta Rafała Dutkiewicza, który mówił najkrócej, odmieniając na różne sposoby nazwę podległego mu miasta.
Po krótkim filmiku reklamowym na scenę wrócił profesor Zygmunt Bauman, by wygłosić wykład inauguracyjny.
  
Mimo, iż ten socjolog i filozof, wiekiem przerastał każdego ze swych przedmówców o średnio ponad ćwierć wieku, wykazał się największą dynamiką w trakcie swego 45 minutowego wykładu, czy serii "prowokacji", jak mówił żartobliwie. No pewnie, że niektórzy wyszli, a parę osób przysypiało, ale Hala była pełna, a w pierwszych rzędach maestro Penderecki i mistrz Wajda z małżonkami.
Widać, że Baumann Europę kocha, ale czy jego wykład głosił optymizm? Raczej nie. Bo i zresztą przewrotnie rozpoczął mowę od stwierdzenia, że można by sobie wyobrazić lepsze okoliczności dla polskiej prezydencji i Kongresu.
No, a potem się zaczęło: wernisaże, koncerty, pokazy.
  
W wyczyszczonym nieco pawilonie 4 kopuł wystawa 10 x 10 i kongresowe bary. Atmosfera światowa, acz swobodna i niewymuszona. Same "dzieła" i akcje w tej części stanowiły jednak tylko przygrywkę do wernisażu głównego - Mirosława Bałki, pod owalną kopułą. Na schodach zrujnowanego pawilonu artysta ten światowy wyjaśnił, że niemiecki ("Wege zur Behandlung von Schmerzen" nazwał swą pracę) jest językiem precyzyjnych filozofów niemieckich, a następnie - o jak miło! - powiedział, że uderzył go kontrast zrujnowanej Architektury pawilonu i populistycznego kiczu fontanny na pergoli obok. Stąd pomysł jego pracy. 
  
Wewnątrz stała fontanna à rebours: wielgachny kubeł ze znitowanych płyt stali, do którego z grubego szlaucha lała się z wysokości okien, dudniąc głucho czarna ciecz. Oczywiście są jeszcze głębsze i ogólniejsze przekazy w twórczości Bałki, której tylko elementem jest ten wrocławski kubeł.
Fontannę, dziecko prezydenta Dutkiewicza z czasu poprzedniej kampanii wyborczej, próbował ukulturalnić Brian Eno swoim pokazem "rzeźby multimedialnej" (Future Perfect). No i można muzycznie oraz plastycznie osiągnąć wyższy i bardziej strawny poziom od tego, do którego zostało to urządzenie hydrauliczne na co dzień przykrojone. Trwało to ledwie 20 minut i były słyszalne głosy zawiedzionych - że za cicho, za mało wybuchowo - ale to byli pewnie ci, którzy są usatysfakcjonowani tym, co się serwuje tam zwykle.
  
Ale naprawdę cieszę się, że we Wrocławiu dzieje się! Co potwierdzają przyjezdni z różnych stron.

Entenmark
Entenmark (00:51)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz