W pierwszym poście chodziło o błędną interpretację fundamentów odkrytych po południowej stronie prezbiterium kościoła. Zinterpretowano je jako pozostałości kaplicy czeladników piekarskich z XV w. i w ramach akcji estetyzowania przestrzeni skweru (dawny cmentarz przykościelny) wyeksponowano. Nadmurowano fundamenty - zapewne ostatecznie nigdy nie wzniesionej budowli - ponad poziom gruntu, podświetlono i zaopatrzono w granitową tablicę, która w 4 językach objaśnia, iż są to ślady po owej kaplicy. Tablicę wkrótce ukradziono (?) - w każdym razie sporządzono nową, co pozwoliło na poprawienie błędów językowych z pierwszej.
Nie chodzi tu właściwie o błędną interpretację pierwotnej funkcji, czy przeznaczenia murów fundamentowych - taka zawsze może się zdarzyć. Chodzi o uparte trwanie przy niej, wprowadzanie w błąd ludzi i utrwalanie mylnych sądów. Mniejsza o to, czy taka właśnie interpretacja wpłynęła na decyzję o tak luksusowym wyeksponowaniu tych chyba nigdy nie wykorzystanych fundamentów. Potrzebna byłaby jednak refleksja po stronie nadzoru konserwatorskiego, weryfikacja sugestii zawartej w dostarczonym do urzędu opracowaniu (w ramach eksperymentu przesłałem wówczas link do postu na adresy mailowe biur urzędów konserwatorskich). Zdaję sobie sprawę, że jest to nierealne. Sam mógłbym przedstawić listę przeszkód. Może jednak uda się zapobiec sytuacji, że pewnego dnia zauważymy tam nową, miejską tablicę informacyjną z przezroczystego materiału informującą o kaplicy czeladników, która jakoby stała w tym miejscu, a przewodnicy będą o tym opowiadać.
W wolnej chwili zadałem sobie trud sprawdzenia informacji o kaplicy czeladników piekarskich w/przy kościele św. Macieja. Owszem, zachowała się w źródłach lakoniczna wiadomość z 1456 r. o "Beckirknecht capelle zu st. Mathis" (M. Słoń, Szpitale średniowiecznego Wrocławia, Warszawa 2000, s. 140). Jednak źródłowa wzmianka to jedno, a umiejętność jej poprawnej interpretacji to drugie. Nic nie świadczy o tym, że na odnalezionych fundamentach, najprawdopodobniej nigdy nieukończonej budowli po pd. stronie prezbiterium kościoła miałyby stać owa kaplica. Ale ponieważ trudno z takim przekazem źródłowym spierać się, należy rozejrzeć się za innymi, bardziej prawdopodobnymi możliwościami. O ewidentnym związku z cechem piekarskim jednej z części kościoła św. Macieja świadczy ukazany tam znak. Na sklepieniu północnego ramienia transeptu widnieje centralnie w jego zamknięciu usytuowany gotycki zwornik z godłem cechowym w formie precla.
To tam trzeba sytuować wzmiankowaną kaplicę. Jak pisze przywołany autor, zdarzało się i gdzie indziej w instytucjach kościelnych prowadzących szpitale (a taki istniał przy św. Macieju), że cech piekarzy dostarczał pieczywo podopiecznym szpitala. Rekompensatą bywała specjalna kaplica cechowa i modlitwy zgromadzenia i chorych w intencji dobroczyńców.
Rozważać można także znaczenie określenia "knecht" w cytowanym źródle. Czy chodzi o czeladników? Czeladnik to w języku niemieckim przeważnie "Geselle", a termin "Knecht" odnosił się do grupy niższej w hierarchii niż czeladnicy, właściwie do rodzaju pomocników, służby. W średniowieczu terminy te bywały jednak stosowane zamiennie. A zatem prawdopodobnie chodziło tu o czeladników piekarskich, piekarczyków. Tym bardziej, że cech piekarzy posiadał najpóźniej od 2 ćwierci XV w. kaplicę przy o wiele ważniejszym kościele św. Marii Magdaleny (6. od zachodu po pd. stronie). Tu rządzili niewątpliwie mistrzowie, choć dla dobra całego cechu. Na pewno zresztą kierujący cechem musieli udzielić zgody czeladnikom na założenie odrębnej kaplicy przy innym kościele i na dobroczynną działalność tamże.
I co teraz zrobić z fałszerstwem historycznym? Podkreślam: nie z błędną interpretacją pozostającą na papierze opracowania ukrytego w szafie urzędu konserwatora, lecz z jej ekspozycją w przestrzeni publicznej. Podpowiadam: należałoby przynajmniej usunąć tablicę.
Entenmark